wtorek, 1 stycznia 2013

Szycie - pierwsza odsłona

Oprócz różnych zajęć, jakich się imam z konieczności lub dla przyjemności na dość szczególną uwagę zasługuje szycie. Szycia uczyłam się głównie przez podglądanie a miałam ku temu sposobność bo kobiety w naszej rodzinie szyły i to szyły bardzo dobrze. Moja babcia w czasach, które pamiętam, szyła głównie dla wnuczek oraz zajmowała się wszelkiego rodzaju poprawkami krawieckimi i reperowaniem zużytej udzieży. Miała całe mnóstwo przeróżnych resztek, z których szyłyśmy ubranka dla lalek i misiów. Ale prawdziwym guru krawiectwa była od zawsze siostra babci, "uczona" krawcowa, która szyła wszystko i szyła pięknie. Zważywszy na wiek cioci w tej chwili nie szyje już za wiele, ale rzeczy przez nią uszyte mam ciągle w szafie i do dzisiaj je noszę. 

No ale do rzeczy - ja sama szyję od czasów podstawówki, do tej pory dość sporadycznie, ale od kiedy przeprowadziliśmy się "na swoje" i mam mnósto miejsca, żeby trzymać wszystkie krawieckie akcesoria oraz trochę więcej czasu na wszystkie moje "hobby", szycie wróciło do łask. Dodatkowo wiosną dostałam od rodziców piękną maszynę do szycia, więc tym bardziej grzechem byłoby nie wykorzystać tak sprzyjających warunków i okoliczności.

W swojej krawieckiej karierze mam już na koncie kilka par spodni, sukienek, bluzek, spódnic natomiast nigdy jeszcze nie udało mi się uszyc niczego, co zawierałoy rękaw. Wszycie rękawa nigdy mi nie wychodziło, mimo wielu prób, prucia i wszywania na nowo, niestety zawsze kończyło się tak samo - wielką klapą. Temat rękawa nie dawał mi jednak spokoju, a że jestem raczej ambitna, to sprawa rękawa musiała być skazana na ostateczne zwycięstwo. Kolejną wojnę podjazdową zaczęłam 3 tygodnie temu, przeciwnik był dość wymagający, ale tym razem udało się!!

Poniżej prezentuję płaszcz uszyty na podstawie wykrojów z Burdy 12/2012, model 104. Ja swój płaszcz uszyłam jako zimowy a więc jest z flauszu i zamiast zwykłej podszewki jest podszyty pikówką. Zrezygnowałam też z taśmy wypustkowej, żeby ułatwić sobie zadanie szycia i tym samym zdążyć z płaszczem przed wiosną. Oryginalne wykroje musiałam też nieco powiększyć, ponieważ niestety nie zmieściłabym się w rozmiar 44, ehhh... No ale nieskromnie powiem, że moim zdaniem jak na pierwszy raz to efekt jest doskonały!


Przepraszam za przydługiego posta i obiecuję, że następnym razem będzie bez uroczystego wstępu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz