wtorek, 22 stycznia 2013

Niespodzianki z okazji Dnia Babci i Dziadka

Chyba jeszcze nie wspominałam na blogu o tym, że moim ostatnim odkryciem 'robótkowym' jest patchwork. Zajęcie to odkryłam niedawno, przy okazji wymyślania prezentu na Pierwsze Urodziny mojej chrześnicy Emilki.

W dzieciństwie za każdym razem gdy oglądałam amerykańskie filmy, w których standardem było, że każde dziecko ma patchworkową kołderkę, myślałam sobie o tym, że fajnie byłoby też mieć takie cudo, które ktoś zrobił specjalnie dla mnie. Jednakże biorąc pod uwagę fakt, że po pierwsze nigdy o tym nikomu nie powiedziałam a po drugie w tamtych czasach patchwork w Polsce nie był zbyt popularny, moje życzenie pozostało w sferze marzeń. 
Rozmyślając nad oryginalnym i wyjątkowym upominkiem dla Emilki, przypomniałam sobie owo marzenie sprzed 20 lat i postanowiłam spróbować swoich sił  - tak właśnie rozpoczęła się moja patchworkowa przygoda.

Po prześledzeniu kilkunastu różnych blogów poświęconych sztuce patchworku, wiedziałam już, że muszę uzbroić się przede wszystkim w mnóstwo cierliwości. Dzisiaj wiem już, że to właśnie cierpliwość i perfekcyjna dokładność jest kluczem do sukcesu jeśli chodzi o patchwork.

Zanim zamówiłam materiał na wykonanie kołderki (niestety materiały dedykowane do patchworku są moim zdaniem baardzo drogie, 1 m2 bawełnianego płótna kosztuje 45zł) uszyłam poszewkę na poduszkę z bawełny, którą miałam w domu (ze starej poszewki i starej bluzki). Po tej małej próbie stwierdziłam: tak, dam radę!!

Oto mój pierwszy patchwork:



Zamówiłam w internecie specjalne materiały na patchwork: po 20 cm każdego z 10 różnych wzorów w kolorach beżowo-różowo-białym (szerokość takich materiałów to około 105 cm) oraz bawełnianą ocieplinę. Materiał na lewą stronę kupiłam w IKEI. Kołderkę szyłam z kwadratów 10x10 cm, gotowa miała wymiary około 120x150 cm i wyszła naprawdę pięknie i uroczo:). Mam nadzieję, ze mała Emilka będzie cieszyła się jeszcze przez kika lat z tego upominku i pamiątki.

Moje dzieło, zanim zostało wysłane do solenizantki, musiało oczywiście zostać zaopiniowane przez moje koleżanki z pracy, a że opinie były niezwykle pochlebne, trafiło mi się nawet zamówienie na kolejną kołderkę! Po świątecznym zamieszaniu udało mi się znaleźć w końcu czas, żeby zamówienie zrealizować. Kołderka miała być w kolorach beżowo-brązowych, z dodatkiem niebieskiego i absolutnie bez różu i zieleni;)

Tym razem postanowiłam kupić zwykłe bawełniane płótno w różnych wzorach zamiast specjalnie przeznaczonego materiału do patchworku. Po przeanalizowaniu tego, co jest dostępne na Allegro, zdecydowałam, że kupię płótno o wzorze patchworku, bo w ten sposób będę miała do dyspozycji bardzo wiele różnych wzorów. Oprócz tego zamówiłam płótno beżowe w białe kropki, płótno w biało-beżowe paseczki oraz płótno w kolorze beżowym bez wzoru, żeby tymi neutrlnymi kolorami złagodzić nieco intensywne wzory patchworkowego płótna. Po tym, jak materiał do mnie dotarł, okazało się, że decyzja o kupnie maeriału 'patchwork' to był strzał w 10!!! Kupując 2 mb materiału miałam ponad 20 różnych wzorów w kolorach, jakie mi były potrzebne. Od razu pocięłam ten materiał na kwadraty o boku ok. 10,8 cm i przystąpiłam do działania. Poniżej wzór, jaki ułożyłam z części kwadratów, których kolory najbardziej odpowiadały zamówieniu. Efekt końcowy mojej pracy pokażę już wkrótce (czekam na ocieplinę, żeby móc wykończyć kołderkę).


Po tym przydługawym wstępie prezentacja poszewek na poduszki, które dzisiaj trafiły w ręce Babci Kazi i Dziadka Mietka:



Tutaj mój debiut jesli chodzi o pikowanie metodą "lot trzmiela". Efekt całkiem, całkiem jak na pierwszy raz ale po "operacji trzmiel" została mi tylko jedna igła do maszyny....
Ale było warto:)



I jeszcze próba generalna - poduszki mieszczą się  w środku poszewki:




środa, 16 stycznia 2013

Zrób to sam: papilotki na muffinki lub babeczki

U nas w domu ostatnio sporo gości co dla mnie jest doskonałym pretekstem do wypróbowania nowych lub powtórzenia ulubionych przepisów na "coś słodkiego".

W zeszłą sobotę upiekłam dwa rodzaje babeczek z mojego ulubionego bloga kulinarnego
Wykorzystałam przepis na Babeczki Cytrynowe, tyle że zamiast cytryny użyłam pomarańczy i wyszło pysznie. Babeczki były bez kremu, ale samo ciasto naprawdę robi wrażenie: jest wilgotne i baaardzo aromatyczne (dodałam skórkę otartą z 1 pomarańczy, w oryginalnym przepisie jest skórka z 2 cytryn). Te babeczki piekłam pierwszy raz.

Oprócz babeczek cytrynowych zrobiłam sprawdzone i niezawodne Babeczki Czekoladowe (oryginalny przepis tutaj, ja robię wersję bez kremu).  Mając spory zapas domowych orzechów, zmodyfikowałam lekko przepis i do ciasta dodaję bardzo duże kawałki orzechów włoskich, orzechy zgniatam tylko w rękach, nawet ich nie kroję. Ciasto jest bardzo gęste, ciężko go włożyć do papilotek, ale efekt końcowy warty jest wysiłku. Po upieczeniu babeczki wyglądają pięknie, wierzch jest baaardzo chrupiący a środek wilgotny i bardzo czekoladowy. Te babeczki piekę często i zawsze robią wrażenie na gościach:)

Będąc w ferworze przygotowań do wizyty mojej siostry z rodziną nie zauważyłam, że mój żelazny zapas papilotek do babeczek się niespodziewanie skończył... Żeby nie zmarnować ciasta, które było już gotowe, zrobiłam papilotki samodzielnie.

Do zrobienia papilotek "na szybko" potrzebujemy:
- papier do pieczenia
- nożyczki
- szklankę o podstawie, która zmieści się do foremki na babeczki

1. Z papieru do pieczenia tniemy paski a następnie przecinamy je na pół, żeby powstały kwadraty,
2. Na szklankę nakładamy kwadrat z papieru i formujemy papilotkę, dociskając papier do szklanki
3. Zrobioną papilotkę wkładamy razem ze szklanką do foremki na babeczki i ponownie dociskamy papier do foremki.








Po upieczeniu możemy obciąć wystające kawałki papieru lub zostawić takie duże papilotki na kształt tulipana.

Jeśli macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na zrobienie papilotek - zapraszam do komentarzy!

niedziela, 13 stycznia 2013

Wełniana spódnica i zimy ciąg dalszy

U nas ciąg dalszy zimy czyli odśnieżanie podjazdu i drogi dojazdowej dwa razy dziennie ale z drugiej strony mamy przepiękne krajobrazy za oknem. W końcu w Małopolsce ferie:) 


No a na zimę nie ma nic lepszego niż ciepła, wełniana spódnica:) Dzisaj kilka zdjęć na 'modelce' (no do modelki to mi jeszcze daleko, ale kto wie, może kiedyś;)
Spódnica jest uszyta w bardzo prosty sposób - z jednego kawałka materiału, z tyłu jest zszyta a u góry ma wszysty zamek. Z przodu zrobiona jest kontrafałda na około 5 cm z jednej i drugiej strony. U góry zrobione są zaszewki jak w każdej spódnicy: dwie na przedzie i dwie na tyle a dodatkowo po bokach po jednej (materiał nie jest rozcięty po bokach, dlatego trzeba zrobić zaszewkę, która spełnia zadanie zwężenia materiału po bokach u góry w standardowym wykroju). No i pniżej spódnica jak i widok na zimę w podkrakowskiej wsi:




A tutaj moja ulubiona choinka przysypana śniegiem:



poniedziałek, 7 stycznia 2013

Zima w natarciu i nowy mebel

W okolicach Krakowa od wczoraj mamy zimowy krajobraz: sypnęło śniegiem i jest dość zimno. Dzisiaj rano miałam ochotę wziąć urlop na żądanie, żeby móc posiedzieć i poobserwować naszą wieś w śnieżnej szacie, ale ostatecznie moje wrodzone poczucie obowiązku zwyciężyło i udałam się do swojej 'alma mater'. Pozostaje mi nadzieja, że do soboty zima nie zelżeje i że będę mogła nacieszyć swoje oczy tymi pięknymi zimowymi widokami i to w dodatku w dziennym świetle. Co do dziennego światła to niestety czuję jego notryczny brak - gdy wychodzę do pracy to jest jeszcze ciemno a jak wracam to jest już ciemno i cały mój misterny plan fotografowania i prezentowania na blogu na bieżąco efektów moich krawieckich poczynań legł w gruzach, ehhhhh. Niestety zdjęcia wykonane w sztucznym świetle nie za bardzo nadają się do oglądania przez szerszą publiczność dlatego wklejam je tutaj z dość dużym dyskomfortem. No ale do rzeczy.

Ostatni tydzień w naszym domu sponsorowany jest przez literkę "P" a to za sprawą nowego mebla, jaki stanął w pokoju nad garażem. Mebel ów został wykonany własnoręcznie przez mojego niezwykle zdolnego męża, skąd inąd wielkiego amatora ping-ponga. Stół marzył mu się już od dawna, a imieninowy prezent w postaci siatki i dwóch paletek był idealnym pretekstem do tego, żeby stół zrobić. Tym sposobem do mojego planu dnia weszła codzienna, kilkudziesięciominutowa dawka ruchu, ponieważ jestem jedynym dostępnym sparing partnerem. A oto sprawca całęgo zamieszania:


Prawda, ze wygląda profesjonalnie;)

Mimo tego, że weekend był dość intensywny, znalazł się także czas na szycie. Jeszcze w zeszłym tygodniu dotarły do mnie materiały zamówione w sklepie textilmar.pl w ramach świąteczno-noworocznej promocji dla stałych klientów. W paczce była między innymi bardzo ładna wełna w kratkę z przeznaczeniem na spódnicę. Od jakiegoś czasu marzyła mi się spódnica z konrafałdą i taka właśnie spódnica została zrealizowana. Spódnica jest bardzo prosta, z jednego kawałka materiału, z kontrafałdą na przodzie i z zamkiem z tyłu. Ma podszewkę, która, w celu zapewnienia swobody ruchu, jest rozcięta z przodu.
Oto zdjęcia samej spódnicy:




Żadne ze zdjęć spódnicy "na autorce" nie nadaje się do publikacji. Jak tylko uda mi się zrobć zdjęcia w dziennym świetle, niezwłocznie pojawią się tutaj:)

W kolejce do szycia czeka sukienka z wrześniowej Burdy (model 109), na którą przeznaczyłam kupioną ostatnio żorżetę. Niestety skończył mi się papier do pieczenia, którego używam do kopiowania wykojów a kupiony dzisiaj papier z Biedronki się nie nadaje ponieważ jest brązowy. W środę wybieram się do Lidla, gdzie mają bardzo dobry papier do pieczenia w kolorze białym:) Do tego czasu muszę zająć się mniej ambitnymi czynnościami czyli wymianą zamka w swojej ponad 10-letniej spódnicy oraz reperacją spódnicy mojej siostry.

A już niedługo na blogu instrukcja jak uszyć dwustronny bieżnik na stół z zasłonki z ciucholandu:



wtorek, 1 stycznia 2013

Szycie - pierwsza odsłona

Oprócz różnych zajęć, jakich się imam z konieczności lub dla przyjemności na dość szczególną uwagę zasługuje szycie. Szycia uczyłam się głównie przez podglądanie a miałam ku temu sposobność bo kobiety w naszej rodzinie szyły i to szyły bardzo dobrze. Moja babcia w czasach, które pamiętam, szyła głównie dla wnuczek oraz zajmowała się wszelkiego rodzaju poprawkami krawieckimi i reperowaniem zużytej udzieży. Miała całe mnóstwo przeróżnych resztek, z których szyłyśmy ubranka dla lalek i misiów. Ale prawdziwym guru krawiectwa była od zawsze siostra babci, "uczona" krawcowa, która szyła wszystko i szyła pięknie. Zważywszy na wiek cioci w tej chwili nie szyje już za wiele, ale rzeczy przez nią uszyte mam ciągle w szafie i do dzisiaj je noszę. 

No ale do rzeczy - ja sama szyję od czasów podstawówki, do tej pory dość sporadycznie, ale od kiedy przeprowadziliśmy się "na swoje" i mam mnósto miejsca, żeby trzymać wszystkie krawieckie akcesoria oraz trochę więcej czasu na wszystkie moje "hobby", szycie wróciło do łask. Dodatkowo wiosną dostałam od rodziców piękną maszynę do szycia, więc tym bardziej grzechem byłoby nie wykorzystać tak sprzyjających warunków i okoliczności.

W swojej krawieckiej karierze mam już na koncie kilka par spodni, sukienek, bluzek, spódnic natomiast nigdy jeszcze nie udało mi się uszyc niczego, co zawierałoy rękaw. Wszycie rękawa nigdy mi nie wychodziło, mimo wielu prób, prucia i wszywania na nowo, niestety zawsze kończyło się tak samo - wielką klapą. Temat rękawa nie dawał mi jednak spokoju, a że jestem raczej ambitna, to sprawa rękawa musiała być skazana na ostateczne zwycięstwo. Kolejną wojnę podjazdową zaczęłam 3 tygodnie temu, przeciwnik był dość wymagający, ale tym razem udało się!!

Poniżej prezentuję płaszcz uszyty na podstawie wykrojów z Burdy 12/2012, model 104. Ja swój płaszcz uszyłam jako zimowy a więc jest z flauszu i zamiast zwykłej podszewki jest podszyty pikówką. Zrezygnowałam też z taśmy wypustkowej, żeby ułatwić sobie zadanie szycia i tym samym zdążyć z płaszczem przed wiosną. Oryginalne wykroje musiałam też nieco powiększyć, ponieważ niestety nie zmieściłabym się w rozmiar 44, ehhh... No ale nieskromnie powiem, że moim zdaniem jak na pierwszy raz to efekt jest doskonały!


Przepraszam za przydługiego posta i obiecuję, że następnym razem będzie bez uroczystego wstępu:)