Od pewnego czasu u mnie w życiu zachodzą powolne lecz drastyczne zmiany, których kulminacja przypadnie na połowę listopada:) No ale o tym w swoim czasie na pewno na blogu napiszę co nieco. Tymczasem powoli przyzwyczajam się do zupełnie nowej sytuacji a mianowicie od piątku nie chodzę do pracy. Jest to dla mnie spora zmiana bo od ponad 6 lat pracuję zawodowo na pełen etat a i wcześniej, jeszcze w czasie studiów, co nieco do pracy chodziłam.
Tak czy inaczej - jestem w domu i odpoczywam.
Na szczęście ilość moich zainteresowań nie pozwala mi się nudzić:) A każdy wie, że nic tak nie odpręża i nie relaksuje, jak oddanie się swoim hobby. Moje pasje na szczęście nie niosą ze soba żadnego ryzyka dla zdrowia więc mogę codzienne sprawiać sobie jakąś mała przyjemność. A poniżej szybka foto-relacja z dzisiejszych dokonań:)
Już od kilku dni chodził za mną pomysł uszycia poszewek na podusie z dwóch materiałów: jeden jest gładki beżowy a drugi jest w drobne biało-brązowe paseczki. Do tego miałam przygotowaną bawełnianą koronkę w kolorze kremowym. Wczoraj przycięłam materiały do odpowiednich wymiarów a dzisiaj od samego rana zabrałam się za szycie. Efekt spełnił 100% moich oczekiwań:)
Ostatnio największym problemem przy szyciu poszewek okazują się guziki a w zasadzie ich brak. Zużyłam już prawie całe swoje zapasy dlatego te podusie mają oryginalne guziki - każdy z innej parafi;) Ale moim zdaniem nadaje im to szczególnego charakteru:) Tym bardziej, że każdy z guzików jest baardzo ładny:)
Przed południem poszewki były już gotowe i wyprasowane:) Nie zdążyłam jednak nawet pomysleć nad tym, czym by się następnie zająć bo zadzwoniła moja siostra z pytaniem, czy nie dałabym rady uszyć dla mojego siostrzeńca śliniaków. Okazało się, że do żłobka trzeba dla każdego dziecka przynieść kilka sztuk śliniaków i potrzebne są na jutro.
Tym sposobem dostałam zupełnie nowe wyzwanie. A każdy wie, że nic tak dobrze nie wpływa na pracownika korporacji na urlopie jak wyzwania!
Zapasów różnych materiałów u mnie w domu mnóstwo bo swojego czasu zostałam bardzo hojnie obdarowana przez babcię mojego męża a kilka dni później przez teściową mojej siostry. Z jednego zestawu wyszperałam białą flanelę w niebieską kratkę, z drugiego niebieski frotowy jersey i zabrałam się do pracy:)
Sliniaki zostały zaopatrzone w chłopięce aplikacje:)
I tak oto minął cały roboczy dzień. I niech mi ktoś powie, że w domu trzeba się nudzić;)
Ja tez chce takie ładne poduszeczki!
OdpowiedzUsuńZe śliniaków właściwie mogę zrezygnować :)
Jeśli takie efekty są po jednym dniu odpoczynku to aż strach pomyśleć, co powstanie do listopada! Chyba muszę wymyślić, co mi by się przydało uszyć i też podrzucić do zrobienia, bo moje leniuchowanie niestety już od października się skończy :)
OdpowiedzUsuń